wszystko znika
to co jest
wtapia się, zatapia
to co było
po omacku błądzi
to co będzie
gubi ostrość
we mgle
traci zasięg
zamazuje kontury
w stanie odurzenie
podobnym do miłości
we mgle
Jesteś w mojej głowie
Kradniesz spojrzenia
Przebiegasz w myślach
Zatrzymujesz serca rytm
Uciekasz ode mnie
Wracasz do mnie
Nie giniesz pomiędzy
Żyjesz tutaj
Wędrujesz tam
- lubię od czasu do czasu strzelić z kolegami jakąś bombkę lub dwie, może nawet 3. - trzy? - to mnie uspokaja. Koi moje stargane życiem nerwy. - Lubi Pan ból? - Gdy piję to nie czuję, jak nie czuję to nie ma bólu. - Ból zadawany innym... - Wie Pan, nie można wszystkich uszczęśliwić. Ale jedna mała bombka... - lub trzy - to jeszcze nie Nagasaki czy Hiroszima. Raczej coś na kształt fajerwerków noworocznych. Buźka jest happy, a umysł odpoczywa - rzeczywiście, to raczej mały kaliber w skali zagłady - zatem widzi Pan sam, nie jestem terrorystą. Nie noszę w sobie nienawiści, nie obwieszam się dynamitem. Stosuję raczej lekkie petardy.
Istnień skrytych w kolorach dnia.
Dróg w prochu i pyle.
Iskier tłumionych strachem nocy.
Chwil szarpanych wiecznością.
Zamkniętych drzwi na roścież.
Pieśni szeptanych do ucha.
- Rozmawiałeś z nim?
- Z kim?
- No z nim.
- Z nim?!
- Tak, z nim. Przecież mówię.
- Nie, Ty się pytasz.
- A co? Jak pytam to nie mówię?!
- W zasadzie mówisz, ale zadajesz pytanie.
- No ale mówię przecież nie?
- W zasadzie, nie czepiając się, w gwoli ścisłości to mówisz.
- No mówię.
- Ale też pytasz.
- No pytam.
- Reasumując to masz nawet rację. Bo jak pytasz to też mówisz, a jak mówisz to możesz pytać.
- Logiczne, nie da się pytać nie mówiąc.
- Zgadza się. Ale można pytać wzrokiem przecież.
- Wzrokiem?
- No patrzysz na kogoś i pytasz.
- Jak pytasz?
- No patrząc się.
- Oczami?
- Nie, dupą! No oczami.
- Pytam oczami?
- Nie, Ty pytasz mówiąc. Ale możesz oczami.
- No w sumie mogę.
- Ale nie pytaj.
- Już zapytałem.
- Teraz?
- Wtedy.
- To było językiem.
- Bo mówiłem.
- I pytałeś.
- Tak.
- To o co pytałeś?
- Czy rozmawiałeś z nim?
- Z kim?
- No z nim!
- Stary, nie pamiętam! Wieczór jest, a Ty mnie o takie rzeczy teraz pytasz...
Jest pięknie. Zacieszamy, słońce świeci, kawa się parzy, czasem coś powiem ja, czasem Ty. Czasem, często, nie dość systematycznie, ale jednak, bo tak trzeba, bo chcemy, bo nic innego nie znamy.
Pieprzymy się.
Czasem, często, nie dość systematycznie. Ale jednak. Robimy coś razem. Jemy śniadanie, śmiejąc się bez pośpiechu. Uskuteczniamy gry, takie słowne, nasze. Ty mruczysz, ja przygryzam wargę. Tę dolną, tak jak lubisz. Gdy wiesz co oznacza.
Pieprzymy się.
Niekiedy, gdy trzeba, jak chcemy. Sprawiamy sobie przyjemności. Drobne, miłe. Ja dla Ciebie, Ty dla mnie. Oh, ah. W lekkim zachwycie rozchylasz usta, a ja znów przygryzam wargę. Już nie moją. Oh ah.
Pieprzymy się.
Bo nic innego nie znamy. Prócz tego łóżka, tej sofy, stołu, pralki, psującej się windy i kraty oddzielającej piwnicę od klatki. No i podłogi. Tak, podłoga też jest nasza. Nic innego nie mamy. Nie potrzebujemy. Siebie.
Znów droga, auta, ludzie, autobusy. Śnieg, sklep. Dobry wieczór. Tak, poproszę. Dobranoc.
Obiad. Kolacja. Obiadokolacja.
Kibel, z książką. Zimna herbata. Cisza, za oknem. What else is there?
W słuchawkach.
Łazienka, sieć, zimne piwo. Dlaczego się nie odzywasz? Mówi ona. Nadal się nie odzywam. Czytam.
Napisałem wiadomość. Zapisano w wersjach roboczych. Nastawiam budzik.
Sms.
Garderoba, przebieram. Idę pieszo. Nasze, ich spojrzenia. Twarze, rozmowy o Kancie, cyckach i pomidorkach włoskich.
Robi się późno.
seta, drink, browar, seta, drink, dwie sety. nie pamiętam.
To u mnie czy u Ciebie. Pyta.
U nikogo. Wychodzę.
Taxi. 18,80. Reszty nie trzeba. Wsadź sobie ją w dupę. To już w domyśle.
Domofon, 3 razy. 3 piętro. 3 w nocy.
Klocek. Lodówka, sieć.
Brak wiadomości. Kurwa mać. Drugs in my body. Zimno. Po pijaku wersje robocze.
Sms...
Pierdol się, jeszcze raz się pierdol - słyszę w głowie jej głos. Nieustający.
Reklama w tv 'Nie/sypiasz dobrze?' Ja też. Dobranoc.