piątek, 16 marca 2012

dziedzictwo Philidora

Mógł pomyśleć sobie. Chyba późno już, pora iść spać.
Nadeszła noc, nakrył słoneczny dzień czapką niewidką.
A w domu córki jego wciąż sto lat, sto lat - śpiewają.
Lecz po nim już tylko kapcie zostały. Zupełnie na nic.
Jeden telefon z życzeniami zakończył wszystko. 69.

Miał swoją ulubioną grę, przesiadywał z nią w parku.
Zawsze z białymi pionkami. Zawsze ruch do przodu.
Każda passa kiedyś się skończy - mawiał z uśmiechem.
Zakapturzony kosynier, Lasker zaświatów. Goniec.
Zamknął jego partię. Szach, mat. Czarne wygrywają.








2 komentarze:

  1. smierc jest przerazajaca, a pisanie o niej wcale tego ciezaru nie zmniejsza

    OdpowiedzUsuń