wtorek, 13 grudnia 2011

no look pass

Boisko. Przebiegłem już prawie każde. Wchodziłem wślizgiem na trawie, wybiegałem w uliczkę po parkiecie. Przyjmowałem na klatę w błocie i zaliczałem glebę na betonie. Zdobywałem bramki, aluminiowe, takie z drewna czy też puszek po piwie. Ułożone z kurtek i plecaków lub byle czego. Z wszystkiego. Trafiałem w poprzeczkę, jeśli była i słupek jeśli stał. Łamałem się w hali i na parkingu. Niszczyłem sobie stawy, cierpiałem na pachwinę, zrywałem lub naciągałem ścięgna. Szyto mnie na żywca i łatano na szybko. Kopano mnie, gryziono, drapano. Sam faulowałem. To z rozsądku, to z frustracji. Karano mnie kartkami, wykluczeniami i zakazem gry. Bluzgałem sędziego od najgorszych i rzucałem kurwy do rywali. Biegałem godzinę, dwie, czasem trzy. Od linii do linii, od gwizdka do gwizdka, od świtu do zmierzchu. Gdy ktoś krzyknął lub kiwnął głową, gdy pokazał dłonią. Czytałem grę. Nosiłem kapitańską opaskę i sam słuchałem wytycznych. W oczach widywałem strach i gniew, wkurwienie i rozpacz, nienawiść i uwielbienie. Grałem od początku i wchodziłem z ławki. Siadałem na niej lub nie wstawałem z niej. Brakowało mi mocy, czułem bezsilność. Unosiłem się na skrzydłach, wiedziałem że mogę więcej. Cieszyły mnie zwycięstwa i smuciły porażki. Byłem doceniany, przereklamowany, niezauważany i odstawiany. Przełamywałem niemoc, popadałem w letarg. Trafiały mi się żenady i istne ciacha. Partoliłem proste piłki i dokonywałem cudów. Zagrywałem no look passy, podawałem na pamięć, wygrywałem dryblingi, wyprzedzałem o metry i chybiałem o centymetry. Noszono mnie na rękach i zapominano podać rękę. Wyznaczano do karnych i obwiniano o nie.

Miałem tryumfy, trwające chwile i wieczory porażek, gdy pierwszy uciekałem z szatni. W głowie układałem scenariusze, które weryfikowało boisko. Byłem tak dobry zawsze jak mój ostatni mecz. To jak dobry jestem teraz? 

Jak mawia Tony D'Amato w męskiej grze jest jak w życiu, decyduje kilka cali przed Twoją twarzą gdzie nieważne jak świetny byłeś i jak znakomite passy miałeś, ważne jest to co masz przed sobą i czy zdążysz w czas, czy się nie pomylisz o kolejne centymetry. Istotny jest moment decyzji, to on waży na tym czy zejdziesz z boiska zwycięski. 





4 komentarze:

  1. to cos nowego

    ludzie raczej na blogach nie pisza o sporcie, rywalizacji, tym bardziej o pilce.
    mam tu na mysli normalne blogi takie, a nie tematyczne. fajnie sie to czyta, kontrasty sa fajne.

    xxx

    OdpowiedzUsuń
  2. nie lubie pilki

    OdpowiedzUsuń
  3. dużo skrajnych słów, emocji i uczuć wrzucone, chaos, ale czyta się jak szybkie piłki i liczą się sekundy ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. podoba mi się ... monolog nasycony tak różnymi emocjami, że przypomina popularną grę "ciepło, zimno" ... Jak dla mnie super :)

    OdpowiedzUsuń