piątek, 2 grudnia 2011

from china with love

Dzień jak każdy inny. Od rana trochę pracy, parę rzeczy do ogarnięcia, kilka osób do obdzwonienia, parę ofert do przygotowania. Potem kanapka, herbata i pączek podczas przeglądu prasy w necie. Czasem kolejność się odwraca, najpierw bywa prasówka a potem robota. Różnie z tym, zależy jak się ułoży dzień, a ten układał się spokojnie. Sennie trochę od rana, bez perspektyw na dziki szał.


Błogi spokój zaburzył jednak jegomość lat 50 plus z lekkim brzuszkiem, w szelkach i koszuli w ceratę. Brakowało mu tylko muchy pod szyją. Wyglądał jak ten ćwok z reklamy pewnego banku, którego nazwy nie pamiętam. Nie obrażając jednak Pana, to wpadł niczym granat rozpryskowy do bunkru, przetoczył się, wstał i siarczyście z pełną emocji twarzą rzekł krótkie "kurrrwa" z dźwięcznym "rrr". Zamigotałem oczyma na jego widok i z lekkim zaciekawieniem zapytałem się, "czym mogę służyć?". Popełniłem błąd. Za pomocą kartonika w dłoni mojego rozmówcy dałem się wciągnąć w jakże niezwykłą wyprawę słowną do Chin. No bo przecież Pan trafił do Biura Podróży, a co ma wspólnego Biuro Podróży ze świeżo zakupionym w "media markt" telefonem marki alcatel, takim nieodpakowanym jeszcze. A no to że jest wyprodukowany w Chinach, czyli za granicą i warto z tym wejść do BP i ponarzekać jakie to gówno bo przecież jak sprzedaje się wycieczki do kraju "Państwa Środka" to kurwa na pewno do tej jednej, jebanej fabryki!

- Zna się Pan na telefonach?
- Takich nie bardzo. W czym mogę pomóc?
- Bo kupiłem to gówno i jest z Chin, wie Pan gdzie są Chiny?
- Tak się składa że wiem, interesuje Pana wycieczka w te rejony? 
- To jak Pan wie gdzie to jest, to niech Pan sobie wyobrazi że kupiłem kiedyś buty na straganie, prosto z Chin. Tak się składa że wiem ile kosztuje paczka obuwia z Chin, kosztuje proszę Pana 2.59 PLN, 2.59! A ja zapłaciłem za nie 60! I co? I się rozleciały. Więc wróciłem na ten stragan i jak nie wypierdoliłem tymi butami w tego dziada co je sprzedawał..Panie, przecież te buty robią więźniowie w kajdanach, dzieci malutkimi rączkami, biedota za 1 dolara. Panie wie Pan co to oznacza?
- Przyszedł Pan podyskutować o polityce czy jest Pan zainteresowany wyjazdem tam? Może porozmawia Pan wtedy z tymi Chinczykami od butów...
- Panie to oznacza że ten telefon też się rozpierdoli! A dlaczego?!
- Bo jest z Chin?
- Wyjął mi to Pan z ust! Bo jest z Chin!!! - Facet pochylił się niżej i rzekł - Słodziutki, zlokalizowałby mi Pan tę fabrykę?
- Nie. Przykro mi. Nie mamy takiego wyjazdu w ofercie.
Zawiedziony odwrócił głowę i skierował się w stronę wyjścia, a na odchodne jeszcze rzekł - proszę na tym progu coś nakleić żeby było go widać, kiedyś ktoś się o niego zabije i może jego winą będzie to że zrobiono go...
- W Chinach. Tak wiem. Do widzenia.




1 komentarz:

  1. to tak, jakby wejść do neurologa ze źle obciętymi włosami i prosić o coś. na głowę.

    bardzo.

    OdpowiedzUsuń