Dzień jak każdy inny. Od rana trochę pracy, parę rzeczy do ogarnięcia, kilka osób do obdzwonienia, parę ofert do przygotowania. Potem kanapka, herbata i pączek podczas przeglądu prasy w necie. Czasem kolejność się odwraca, najpierw bywa prasówka a potem robota. Różnie z tym, zależy jak się ułoży dzień, a ten układał się spokojnie. Sennie trochę od rana, bez perspektyw na dziki szał.
Błogi spokój zaburzył jednak jegomość lat 50 plus z lekkim brzuszkiem, w szelkach i koszuli w ceratę. Brakowało mu tylko muchy pod szyją. Wyglądał jak ten ćwok z reklamy pewnego banku, którego nazwy nie pamiętam. Nie obrażając jednak Pana, to wpadł niczym granat rozpryskowy do bunkru, przetoczył się, wstał i siarczyście z pełną emocji twarzą rzekł krótkie "kurrrwa" z dźwięcznym "rrr". Zamigotałem oczyma na jego widok i z lekkim zaciekawieniem zapytałem się, "czym mogę służyć?". Popełniłem błąd. Za pomocą kartonika w dłoni mojego rozmówcy dałem się wciągnąć w jakże niezwykłą wyprawę słowną do Chin. No bo przecież Pan trafił do Biura Podróży, a co ma wspólnego Biuro Podróży ze świeżo zakupionym w "media markt" telefonem marki alcatel, takim nieodpakowanym jeszcze. A no to że jest wyprodukowany w Chinach, czyli za granicą i warto z tym wejść do BP i ponarzekać jakie to gówno bo przecież jak sprzedaje się wycieczki do kraju "Państwa Środka" to kurwa na pewno do tej jednej, jebanej fabryki!
Błogi spokój zaburzył jednak jegomość lat 50 plus z lekkim brzuszkiem, w szelkach i koszuli w ceratę. Brakowało mu tylko muchy pod szyją. Wyglądał jak ten ćwok z reklamy pewnego banku, którego nazwy nie pamiętam. Nie obrażając jednak Pana, to wpadł niczym granat rozpryskowy do bunkru, przetoczył się, wstał i siarczyście z pełną emocji twarzą rzekł krótkie "kurrrwa" z dźwięcznym "rrr". Zamigotałem oczyma na jego widok i z lekkim zaciekawieniem zapytałem się, "czym mogę służyć?". Popełniłem błąd. Za pomocą kartonika w dłoni mojego rozmówcy dałem się wciągnąć w jakże niezwykłą wyprawę słowną do Chin. No bo przecież Pan trafił do Biura Podróży, a co ma wspólnego Biuro Podróży ze świeżo zakupionym w "media markt" telefonem marki alcatel, takim nieodpakowanym jeszcze. A no to że jest wyprodukowany w Chinach, czyli za granicą i warto z tym wejść do BP i ponarzekać jakie to gówno bo przecież jak sprzedaje się wycieczki do kraju "Państwa Środka" to kurwa na pewno do tej jednej, jebanej fabryki!
- Zna się Pan na telefonach?
- Takich nie bardzo. W czym mogę pomóc?
- Bo kupiłem to gówno i jest z Chin, wie Pan gdzie są Chiny?
- Tak się składa że wiem, interesuje Pana wycieczka w te rejony?
- To jak Pan wie gdzie to jest, to niech Pan sobie wyobrazi że kupiłem kiedyś buty na straganie, prosto z Chin. Tak się składa że wiem ile kosztuje paczka obuwia z Chin, kosztuje proszę Pana 2.59 PLN, 2.59! A ja zapłaciłem za nie 60! I co? I się rozleciały. Więc wróciłem na ten stragan i jak nie wypierdoliłem tymi butami w tego dziada co je sprzedawał..Panie, przecież te buty robią więźniowie w kajdanach, dzieci malutkimi rączkami, biedota za 1 dolara. Panie wie Pan co to oznacza?
- Przyszedł Pan podyskutować o polityce czy jest Pan zainteresowany wyjazdem tam? Może porozmawia Pan wtedy z tymi Chinczykami od butów...
- Panie to oznacza że ten telefon też się rozpierdoli! A dlaczego?!
- Bo jest z Chin?
- Wyjął mi to Pan z ust! Bo jest z Chin!!! - Facet pochylił się niżej i rzekł - Słodziutki, zlokalizowałby mi Pan tę fabrykę?
- Nie. Przykro mi. Nie mamy takiego wyjazdu w ofercie.
Zawiedziony odwrócił głowę i skierował się w stronę wyjścia, a na odchodne jeszcze rzekł - proszę na tym progu coś nakleić żeby było go widać, kiedyś ktoś się o niego zabije i może jego winą będzie to że zrobiono go...
- W Chinach. Tak wiem. Do widzenia.
to tak, jakby wejść do neurologa ze źle obciętymi włosami i prosić o coś. na głowę.
OdpowiedzUsuńbardzo.