sobota, 3 lipca 2010

rozmowa

Ciemna, pełna pobrzmiewających głosów knajpka gdzieś w centrum miasta. W środku kilka wolnych stolików, trochę doniczkowej roślinności i tandetnych akwareli na ścianach, długi szynkwas i scena po przeciwnej stronie. W przytłumionej muzyce, po sali rozchodzi się dźwięk uderzających o podłogę obcasów. Śliczna kelnerka, ubrana w czarną atłasową sukienkę do kolan, wędruje w stronę stolika numer 8. Przynosi zestaw drobnych cwaniaków - czarną długo parzoną kawę, bez grama cukru i drink rodem z rajskich tropików z jedną z tych fantazyjnie powyginanych słomek. Na chwilę rozprasza panującą w ósemce ciszę. Wychwyta wzrokiem napięcie pomiędzy dwójką siedzących naprzeciw siebie mężczyzn. Obaj wydają się jej nieco zmęczeni, może znużeni nawet swoją obecnością. Bije z nich jednak estradowa pewność. Młodszy przypomina cwaniakującego Cruisa, starszy emanuje bogartowską charyzmą. Wymienia jeszcze popielniczkę i odchodzi. Gość z lekkim zarostem, obracając w palcach pudełko zapałek, odprowadza ją kawałek wzrokiem. Tak by nie czuła się samotna. Jego mętne oczy wracają po chwili do pierwotnego punktu zaczepienia. Obaj znów wpatrują się w siebie badawczo. Siedzą tak już od kilku minut, odkąd przyszli - osobno, zamówili też osobno i osobno z pewnością wyjdą.

- Ta "niebiańska plaża" jest naprawdę niezła, trochę zbyt słodka może, ale daje radę. Powinieneś spróbować - przerwał milczenie ubrany w serek młodzian. To było jak przełamanie lodów, pierwsze zdanie pociągnęło za sobą reakcję.
- Nie lubię czynników zamiennych, a ten drink to wakacyjny substytut. - Po tej ripoście znów zapadło chwilowe milczenie. Oboje przyjęli na nowo pozę pokerzysty. Nie na długo jednak tym razem i po raz kolejny tego napięcia nie wytrzymała młodość.
- Ona jest moja...
- słucham?
- Powiedziałem, że ona jest moja. Kobieta którą tak kochasz należy do mnie. Jest moja każdego wieczoru. - zdanie po zdaniu następowała wyczekująca pauza, będąca niejako formą zaczepki. Kończąc te słowa wpatrzył się jeszcze dokładniej w swego rywala. Nie lubili się. Najchętniej każdy z nich wstałby od stołu, udał się do toalety i powrócił jako młody Corleone. Żadne bang - bang, jednak tutaj nie nastąpiło. No chyba że, za rewolwerową salwę wzięlibyśmy te trzy krótkie zdania. Wydawać by się mogły śmiertelne, wielu by tak pomyślało, on tak myślał.. Przeciwnik jednak nie opadł na blat stołu, nie osunął się też z krzesła. Wręcz przeciwnie. Poprawił się, wziął łyk kawy z przeciągłym przełknięciem sugerującym spokój. Odstawił filiżankę i odparł - być może...jednak... - to przy moim boku zasypia każdej nocy - przerwał mu szybkim wtrąceniem młody człowiek, zdradzając tym samym lekkie zdenerwowanie. W dłoni "Bogarta" zatrzymało się nagle pudełeczko, którym obracał przez cały ten czas. Uśmiechnął się delikatnie i podniósł wzrok na palanta sączącego imitację piasku przez syntetyczną słomkę. Jego mętne, wypełnione tęsknotą oczy przemawiały teraz razem z nim.

- Tak, wiem...- gestem ręki pokazał by mu tym razem nie przerywał i dokończył - ale to przy moim boku budzi się każdego ranka. Rozumiesz? Ty jesteś przeszłością - kontynuował - to ja ją rozbudzam i pobudzam. Ty jedynie przytłaczasz ciężarem nocy, zakrywasz wszystko co może zrodzić dzień. Jesteś wyblakłą gwiazdą na jej niebie, niegodnym by stąpać po tej ziemi, którą ona jest. Pojąłeś? Twój czas dobiega końca, noce robią się krótsze, a słońce później zachodzi - tak naprawdę nie znika nigdy. Ona już nie przyjdzie do Twojego łóżka. Ani dziś, ani jutro. To nie Ty jesteś częścią jej marzeń i niespełnionych pragnień. - To było ostatnie zdanie tego wieczoru.

Dzieciak się już nie odezwał, nawet pojedynczym słowem. Siedział wpatrzony w szybę, na której pojawiały się pierwsze krople deszczu. Starszy mężczyzna dopił kawę, wstając ubrał płaszcz i kapelusz. Wyszedł i ruszył w stronę metra.


3 komentarze:

  1. myślałam, że to będzie blog fotograficzny :]

    OdpowiedzUsuń
  2. to by nie nadawało się do publikacji wtedy. a tutaj myślę że z tym daję radę ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. dajesz dajesz

    xxx

    OdpowiedzUsuń