poniedziałek, 28 czerwca 2010

rysownik

Powoli budzę się ze snu. Światło nieśmiało wpada do pokoju. Witając świat w przeciągłym ziewnięciu przecieram przymrużone oczy. Po kilku leniwych przerzutach z boku na bok podejmuję w końcu męską decyzję - wstaję. Nogi same prowadzą mnie do rytualnych czynności - sedes, prysznic, zlew, posiłek. Po śniadaniu siadam do pracy. Rozkładam kartkę i wyjmuję przybory. Jeszcze łyk kawy i mogę zabrać się do dzieła. W odtwarzaczu naciskam play dla 'relaxin'. Teraz dłoń już sama wędruje po kartce, jakby z każdym ruchem wpadała w głębszy trans. Powstają pierwsze kreski, nie tak śmiałe jeszcze w delikatnym obrysie twarzy. Przerywam szkic dla codziennych zajęć. Jakieś pranie po drodze, sklep i gazeta.

Wracam jednak cały czas myślami do Ciebie, tak jakbym patrzył sobie przez ramię na powstający nowy portret. Szkic wzbogacam emocjami. Buduję go, dopieszczam, cieniuję, doprawiam. I tak aż po wieczorne godziny, gdy księżyc kładzie dzień do snu. Gdy światła gasną pospiesznie chowam przybory. Gotową pracę wkładam do teczki, wraz z innymi umieszczam na półce.

Jutro przecież nowy dzień, a ja zapewne znów będę Cię rysował.

Od nowa...


3 komentarze:

  1. ale każdego dnia pamiętam coraz mnie - z twarzy, którą rysuję od tak dawna.

    OdpowiedzUsuń
  2. chciałabym zobaczyć, kogo tak rysujesz...

    OdpowiedzUsuń
  3. to oprocz pisania jeszcze malujesz?

    xxx

    OdpowiedzUsuń