piątek, 15 grudnia 2017

Cycki, penisy, rabaty i promocje

Cisza. Chwilę po północy, zaczęła się gdy położyłem syna spać. Nagle wszystko się zatrzymało. Cały dzień wyhamował, zwolnił, zatrzymał się. Co teraz? Mam się szybko umyć? rozsiąść się wygodnie na kanapie, włączyć tv? Ale co ja obejrzę? Ostatnio niczego nie oglądam w pudle. Dziś zadzwoniła miła dziewczyna z infolinii, powiedziała, że mogę dokupić nowe kanały po promocyjnej cenie. Przez chwilę mnie miała. Przez chwilę już miała moje pieniądze, moją zgodę, moją chęć posiadania. Mam 36 lat, wiem już że chwile nie trwają długo i czasem warto je przeczekać. Interesu nie ubiła, ale pożyczyła miłego dnia i się rozłączyliśmy. Zatem, co ja mam robić? Może poczytam książkę. Długie moczenie dupy w wannie i trochę literatury. To jest to. Wezmę jakąś z regału, ale zaraz, trzy już i tak leżą w łazience. W jednej jestem po pierwszym rozdziale, w drugiej dotarłem do okładki, a trzeciej nie chcę skończyć. Przejrzę sobie strony w necie. Przesunę palcem parę razy, zagram w szachy z jakimś gościem z Algierii, poczytam co na świecie. Sprawdzę pocztę, tą roboczą, bo tej domowej wolę nie otwierać. Po 3 dniach mam tam milion informacji jak uzyskać lepszą erekcję, kilkanaście tysięcy porad gdyby oszukał mnie ubezpieczyciel lub pracodawca. No i jeszcze propozycje windykacyjne. W tym wszystkim gdzieś dwie faktury elektroniczne i jeden mail z przedszkola. Tak, z przedszkola. Bo mój syn chodzi do przedszkola. Choć ostatnio nie chodzi, choruje. W listopadzie zaliczył raptem 10 dni, w grudniu nie uzbierał nawet połowy. Jego adaptacja w małej społeczności właśnie trochę wyhamowała. Dosłownie w małej, bo tam wszyscy metra nie sięgają jeszcze. Gdybym miał szukać plusów jego słabszej odporności, to znajdę jeden w czynnikach ekonomicznych. Mniej dni, mniejsza opłata. Lubię leżeć w wannie. Godzinę, dwie, aż skóra się marszczy. Im dłużej jestem tym mniej chcę wychodzić. Przeleżałem więc prawie cały mecz piłkarski plus dogrywkę w wodzie z emolientem dolewając co chwilę ciepłej z kranu. Łudząc się, że jak nie wyjdę to jeszcze nie sięgnie mnie sen, bo przecież tyle chciałem zrobić gdy on zasnął, a nie zrobię już nic. Północ. Zimą lubię kłaść się do łóżka rozgrzanym. Ale po dwóch godzinach w wodzie jestem raczej już trochę zmarznięty. Odpalam kompa, bo przecież w wannie nie miałem komfortowych warunków do przeglądania poczty. Pięć razy przesunąłem palcem i skasowałem maila z fakturą. Ale oczywiście ten o powiększaniu penisa został. Kurwa, oni tak do wszystkich czy wiedzą, że jestem niski?
No nic, jak już usiadłem do kolejnego pożeracza czasu, to zrobię sobie coś do picia. Herbata, trochę rumu, cukier kandyzowany, jeszcze trochę rumu. Siadam, wstaję, wracam, dolewam jeszcze trochę rumu. Butelka zostaje, bo jak trochę upiję to będę marudził, że do połowy pusta już. Zawsze jak jestem przy kompie słucham muzyki. Święta idą, może coś przyjemnego. Może Buble, może jakiś jazz. Eagles of The Death Metal i Chip Thrills. Na tym się kończy. Spoglądam na zegarek, 1:22, przed chwilą była 1:05. Film się urwał, pora spać. W tym czasie przejrzałem jakieś gówna o powiększaniu tym razem cycków, przeczytałem o tym co w rządzie, a co obok niego. Przebrnąłem przez kilku sławnych youtuberów. Tyle, że ja nikogo z nich nie znam. Dowiedziałem po ile są tusze w Rossmanie, co na to Superpharm i że Deichmann daje mi 50% rabatu na wszystko, a CCC już robiło to wcześniej. Obejrzałem zdjęcia mojego dzieciaka od czasu jak był kreską w teście i wygrałem trzy mecze w Football Manager, a kładąc się spać wciąż myślałem o penisie i cyckach...




2 komentarze: